Na początku kwietnia sprawa małego Kamilka z Częstochowy wstrząsnęła całą Polską. Chłopiec trafił do szpitala z ciężkimi oparzeniami oraz śladami znęcania się. Dziecko miało być rzucone na rozgrzany piec, przypalane papierosami oraz maltretowane.
Lekarze walczyli o życie Kamila przez 35 dni. Niestety mimo specjalistycznej pomocy, okazało się, że organizm dziecka nie jest w stanie poradzić sobie z postępującym zakażeniem po oparzeniu.
W poniedziałek 8 maja biologiczny ojciec chłopca poinformował, że chłopiec zmarł.
W obliczu tej tragedii ludzie postanowili się zjednoczyć i pożegnać małego Kamilka. Pogrzeb odbył się na Cmentarzu Kule w Częstochowie w sobotę 13 maja o 13. Rodzina Kamilka prosiła żeby każdy uczestnik uroczystości przyniósł lampkę i białą różę – symbol niewinności.
Po tych wydarzeniach na światło dzienne wychodzą nowe, niepokojące fakty. Sąd w Częstochowie w minionych latach już trzykrotnie zajmował się sprawą rodziny chłopca.
Na przestrzeni tych lat kurator oraz MOPS nie zauważyli, że w tej rodzinie dzieją się złe rzeczy. Twierdzono, że nie było żadnej przemocy fizycznej i psychicznej nad dziećmi oraz, że nie było problemów z alkoholem.
Ojczym Kamila, wcześniej oskarżony o usiłowanie zabójstwa i znęcanie, ma mieć zmienione zarzuty i teraz jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Matka chłopca też ma postawione zarzuty – narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się.